Najbardziej obiecującą terapią wydaje się olej z wiesiołka bądź z ogórecznika, przede wszystkim z powodu jej trwałości. Co prawda wymaga to wielomiesięcznej suplementacji wysokimi dawkami, co jest dość kosztowne, ale za to efekty prawdopodobnie utrzymają się nawet całe lata po zaprzestaniu jej stosowania. W badaniach klinicznych, niektóre osoby stosujące ten olej po kilku miesiącach mogły odstawić leki, zaś poprawa była ciągła nawet gdy suplementacja trwała pełen rok:
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/8214997
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/8912502
Jest on jest źródłem kwasu gamma linolenowego (GLA), będącego bardzo silnym regulatorem układu odpornościowego. Wchodzi on w skład każdej jednej komórki, więc być może to jego braki sprawiają, że nasz układ obronny przestaje rozpoznawać nasze ciało? A może chodzi o równowagę między nim a innymi substancjami, zwłaszcza kwasem arachidonowym (obecnym głównie w mięsie i jajkach), który silnie pobudza naszą odporność do nad-reakcji, a GLA wycisza do właściwego poziomu? Może o prostaglandyny? To ostatnie jest o tyle ważne, że jeśli to prawda, to po pierwsze niesteroidowe leki przeciwzapalne znacznie zmniejszą skuteczność GLA, po drugie nie powinno się go stosować w ciąży:
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/11710548
Jeśli prawdziwa jest hipoteza prostaglandyn, to niestety ale terapia będzie działać tylko dopóki będziemy pić olej i choroba wróci po jego odstawieniu.

GLA jest bez przerwy wytwarzany w organizmie, ale czasami ta produkcja ustaje. Dzieje się tak między innymi po infekcji mononukleozą (którą prawie wszyscy przechodzimy, ale niektórzy dużo ciężej), z powodu powszechnych niedoborów żywieniowych, złej diety albo z powodu ciągłych stanów zapalnych. Czasem też „na starcie” mamy mocno obniżony poziom, dzieje się tak, gdy jesteśmy karmieni z butelki zamiast piersią.
Oleju z wiesiołka się stosować około 20 ml dziennie, a w przypadku oleju z ogórecznika 10 ml. Moja osobista rada: zanim kupicie duże dawki oleju z ogórecznika, wypróbujcie mniejszą, tanią ilość. Jego smak jest swego rodzaju wyzwaniem.
Gorąco polecam, gdyż wyniki innych badań są wręcz niewiarygodne, na przykład w jednej z prób klinicznych olejem z ogórecznika wyleczono stwardnienie rozsiane, a wstępne badania i analiza diety sugerują, że ma potężne działanie przeciwnowotworowe, ludzie jedzący tą roślinę mieli trzy razy niższe ryzyko zachorowania na raka żołądka.
Podobnie działają kwasy omega 3. Stopniowo są one wbudowywane w każdą komórkę naszego organizmu, mają też działanie przeciwzapalne. Poprawa stanu zdrowia następuje z reguły po miesiącach suplementacji, ale prawdopodobnie utrzymuje się całymi latami po jej zaprzestaniu. Powinno się dążyć do 2000 mg EPA dziennie, rozbite na 2 porcje. W tej próbie klinicznej poprawa była tak duża, że część pacjentów odstawiła leki:
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/7639807
Zastosowano w niej bardzo wysokie dawki, rzędu 4 gramów EPA dziennie. Taka ilość może już spowodować skutki uboczne, osobiście radziłbym brać mniejsze dawki, ewentualnie zwiększyć po sprawdzeniu, jak organizm na to zareaguje.
Mieszanka GLA i EPA to dość droga inwestycja w zdrowie, ale według mnie opłacalna. Główny problem leży w fakcie, że nie bardzo mamy możliwość sprawdzenia, czy mamy niedobory tych substancji. Odpowiednie testy kosztują około tysiąca zł i są bardzo zawodne. Innymi słowy, trzeba je brać „w ciemno”. W jednym z badań, gdzie stosowano suplementacją przeciw innej chorobie autoimmunologicznej poprawia była stopniowa i liniowa – czyli nie było efektu „nagłego polepszenia” po którym nie było już dalszych postępów, tylko z miesiąca na miesiąc chorzy czuli się odrobinę lepiej. Badanie trwało 1,5 roku i przez taki czas można było obserwować ciągłe polepszanie się stanu zdrowia pacjentów. Jeśli efekt leczniczy zależy od wysycania błon komórkowych, to lepszy stan zdrowia utrzyma się nawet po zaprzestaniu suplementacji, ale w innych schorzeniach, na przykład w depresji efekty utrzymywały się pomimo tego, że chorzy odstawili suplementy, w jednym z badań nawet przez 10 do 20 lat.